To najbardziej ambitny projekt, w którym uczestniczyliśmy. Początkowo jako eksperci, projektanci i dostawcy siatek (Cyclone jeszcze wtedy); w miarę rozrastania się przedsięwzięcia, także jako zarządzający fermami od strony hodowlanej. Nadzorowałem całość, na co dzień razem z Teresą prowadząc fermę Rudzie k. Gołdapi. Drugą fermę „Słoja” k. Sokółki prowadziła nasza wychowanka Kasia Susek. Obie fermy były własnością Gospodarstwa Ogrodniczego Rodziny Wilczewskich z Białous, z Panem Jerzym Wilczewskim na czele. Razem stworzyliśmy jedne z największych i najnowocześniejszych ferm jeleni w Europie. Ferma Rudzie to było ok. 350 ha ogrodzonych, w tym ok. 250 ha pastwisk; Słoja to ok. 150 ha pastwisk. W szczycie produkcji na obu fermach mieliśmy nawet ponad 3,5 tys. jeleni. Wdrożyliśmy ściśle przestrzegany program hodowlany, z pełną kontrolą indywidualną zwierząt (kolczykowanie, regularne ważenie, sprawdzanie cielności, monitoring kondycji itp.), kontrolą krycia, odłączaniem cieląt, obcinaniem poroża itp., była to po prostu intensywna hodowla jeleni w stylu nowozelandzkim. Pod dużym wrażeniem której byli zresztą wizytujący ją wówczas legendarni pionierzy hodowli fermowej jeleni z NZ, Warwick Kent i Don Bennett (Deer Geneticts). Wypas kwaterowy w sezonie pastwiskowym, zimą karmienie oparte na sianokiszonkach i zbożu; na fermie Słoja udało się adoptować najnowszą technologię hodowli bydła, tzn. stoły paszowe i karmienie TMR za pomocą samobieżnego wozu paszowego. Obie fermy ze sobą ściśle kooperowały, przychówek z Rudzi po odłączeniu jechał na zimowanie pod stołami paszowymi w Słoi. Zostawał już tam na następny sezon pastwiskowy, po którym byczki były ubijane na mięso (eksport do UK, przy współpracy z ubojnią Bomafar), łańki zostawiane na remont i rozbudowę stada lub sprzedaż jako materiał hodowlany. Opanowaliśmy manewrowanie i pracę w odłowni na stadach wielkości nawet 300 szt. Prowadziliśmy trzy linie hodowlane: polską (na bazie jeleni ze Stacji Badawczej w Kosewie Górnym), angielską (na bazie bezpośredniego zakupu w UK ponad 1 tys. łań i cieląt) oraz hybrydy (krzyżówki między tymi liniami oraz linią węgierską). Przeważał kierunek „mięsny”, czyli krzyżowanie towarowe w celu uzyskania większych i lepiej rosnących cieląt z efektem heterozji. Na znacznie mniejszą skalę, była prowadzona zaawansowana praca „zarodowa”. Tutaj podstawą była znakomita genetyka jednego ze stad zakupionego w UK z zamykającej się właśnie fermy Midmare Castle (linia z Warnham). Na jej bazie udało nam się wyprowadzić kilka różnych wariantów obiecujących krzyżówek. Najbardziej przyszłościowe byki zostawały jako zarodowe, część szła na sprzedaż. Nasze byki już wtedy, na wczesnym etapie rozwoju ferm zdobywały co roku wiele nagród w konkursie poroży w Siguldzie na Łotwie. Materiał hodowlany z obu ferm cieszył się ogromnym uznaniem, był  chętnie kupowany, ceniony za wyrównanie, zdrowotność, oswojenie, wiarygodną genetykę; do dziś stanowi podstawę wielu udanych hodowli w Polsce oraz takich krajach jak Litwa, Łotwa, Rosja (w tym Kaliningrad), Ukraina, Białoruś, Azerbejdżan, Francja, Szwajcaria i… UK.

Niestety, to spektakularne przedsięwzięcie zatrzymało się w połowie drogi do docelowej wizji trzech kooperujących ferm i kilkunastu tysięcy jeleni skupionych wokół własnej ubojni/przetwórni. Z różnych powodów nie doszło przede wszystkim do uruchomienia ubojni, co w połączeniu z brakiem rozpoznania rynku spowodowało efekt domina. Inwestor podjął decyzję o wycofaniu się z tego kierunku i położeniu jeszcze większego nacisku na główną swoją działalność tj. produkcję borówki amerykańskiej. W rezultacie, po 10 latach od startu doszło do sprzedaży fermy Rudzie i likwidacji fermy Słoja… Po nieudanych próbach współpracy z nowymi właścicielami fermy Rudzie, podjęliśmy decyzję o rezygnacji z pracy tam i w ogóle dla innych „szefów” i całkowite przejście na własny garnuszek.

                                                                                          Bartłomiej Dmuchowski